Blog
Popyt na kredyty hipoteczne wciąż ogromny. Jak długo?
Z danych Związku Banków Polskich wynika, że Polacy coraz chętniej zaciągają kredyty hipoteczne. Nabywcy cieszą się niskimi stopami procentowymi, często nie zdając sobie sprawy, że deweloperów cieszy to… jeszcze bardziej. Jakie są przyczyny, a jakie mogą być skutki wysokiego popytu na kredyty?
W drugim kwartale 2018 roku, banki udzieliły łącznie 53,7 tys. nowych hipotek – o 7,7 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2017 r. Wartość tych kredytów to 13,74 miliarda złotych – aż 17,6 proc. więcej w porównaniu rok do roku.
– Różnica między dynamiką wzrostu liczby kredytów i wzrostu ich wartości daje nam świetny obraz rynku. Te 10 punktów procentowych to przede wszystkim efekt wzrostu cen mieszkań – mówi Kuba Karliński, założyciel firmy Magmillon.
Teoretycznie, większy wzrost wartości niż liczby kredytów mógłby wynikać z rosnącej zamożności Polaków – zarabiamy więcej, możemy kupować większe mieszkania i spłacać wyższe raty. Różnica jest jednak zbyt duża i wynika w ogromnej mierze właśnie ze wzrostu cen. Musimy pożyczyć więcej pieniędzy, by kupić… to samo.
Czemu kredyt tak kusi?
– Polacy zaciągają coraz więcej kredytów hipotecznych w warunkach wzrost cen. To oznacza, że popyt na mieszkania wciąż jest ogromny. Nabywcy chcą kupować nieruchomości i uważają, że obecnie jest ku temu dobry czas. I pomimo, że mieszkania drożeją – nabywcy mają rację – komentuje Kuba Karliński.
Jednym z najważniejszych czynników, które wpływają na tak znaczne zainteresowanie kredytami hipotecznymi, są niskie stopy procentowe. Główna stopa referencyjna wynosi 1,5 proc. To najmniej w historii. A właśnie od stopy referencyjnej zależy WIBOR – podstawa oprocentowania kredytów hipotecznych. To oznacza, że dziś pożyczanie pieniędzy od banku jest po prostu tanie. Różnica między tym, co od instytucji finansowej dostaliśmy, a tym co jej oddajemy jest relatywnie niewielka.
Oczywiście, każdy kredytobiorca powinien się liczyć z tym, że stopa referencyjna, a za nią WIBOR – wzrośnie. Tutaj działa jednak czynnik psychologiczny. Narodowy Bank Polski nie podnosił bowiem stopy od ponad sześciu lat (stopa była w tym czasie obniżana, lub – tak jak od trzech lata – nie zmieniała się). Obecny poziom jest utrzymywany od marca 2015 roku. Polacy przyzwyczaili się, że kredyty hipoteczne są tanie.
Niskie raty cieszą deweloperów i inwestorów
Kto na tym korzysta? Pierwsza myśl jest oczywista – kredytobiorcy! W końcu płacą niższe raty. Warto jednak przeanalizować to dokładniej.
Ludzie, którzy chcą kupić mieszkanie, są na rynku zawsze – to truizm. Wielu osób jednak na to nie stać i żeby spełnić marzenie, muszą pożyczyć pieniądze. Czas tanich kredytów wydaje się idealną okazją. Właśnie taki mechanizm psychologiczny wykorzystują… deweloperzy i inwestorzy sprzedający mieszkania. Skoro kupującemu łatwiej jest pożyczyć – może zapłacić więcej. Stąd (między innymi, bo czynników jest więcej) wzrosty cen nieruchomości.
Rozumiejąc tę podstawową zasadę – dostępność kredytów zwiększa popyt, a wyższy popyt to wyższe ceny – łatwo dostrzec, że skutków niskich stóp procentowych jest więcej, niż na początku może nam się wydawać.
Inwestuj, bo jutro może być za późno
Jak to się skończy? Jak w każdym cyklu, w końcu dojdziemy do ściany. Nasycenie rynku będzie coraz większe, a ceny wyższe. Dojdzie więc do momentu, w którym kupujący powiedzą – basta! Więcej za metr kwadratowy nie zapłacimy.
– Biorąc pod uwagę statystyki Związku Banków Polskich o rosnącej popularności hipotek, do tego momentu zostało nam jeszcze trochę czasu. Polacy wciąż chcą kupować nieruchomości i przy obecnych cenach mogą sobie na to pozwolić. Oczywiście trzeba pamiętać o potencjalnych katalizatorach tego procesu. Podniesienie stóp lub niespodziewany kryzys gospodarczy przyspieszą moment, w którym rynek zwolni – tłumaczy Kuba Karliński.
Koniunktura na rynku kredytów hipotecznych nie może dziwić. Niskie stopy procentowe, w połączeniu z dobrą kondycją gospodarki, spadającym bezrobociem i coraz wyższymi płacami to po prostu idealne warunki do pożyczania pieniędzy. Trzeba jednak trzymać rękę na pulsie i pamiętać o słowach popularnej piosenki – „nic nie może przecież wiecznie trwać”.