Blog
A gdyby tak zamieszkać na wodzie lub w wieży?
Kościół, wieża ciśnień, a może barka? To nie jest plan wycieczki objazdowej, tylko… propozycje miejsc, w których można zamieszkać. W Europie – już od dawna, w Polsce – dopiero pojawia się taka możliwość.
Według głosów z pierwszych stron gazet w Polsce wciąż jest za mało mieszkań, mimo że budowa nowych osiedli idzie pełną parą. A przecież mieszkać można nie tylko w domu jednorodzinnym, szeregowcu lub bloku. Na zachodzie Europy już dawno dostrzeżono potencjał na urządzanie mieszkań w tak nietypowych miejscach, jak kościoły, szkoły czy dworce kolejowe. Jak podaje Eurostat, w “innych budynkach” mieszka już 5,8% Norwegów, 5,2% Holendrów i 3,5% Szwajcarów.
W miastach położonych nad rzekami od dawna dużą popularnością cieszyły się barki. Dawniej, gdy były one źródłem zarobku rodziny, właściciele często nie mieli nawet domu na lądzie, a na barce wychowywały się pokolenia. Dzisiaj ta forma zamieszkania jest wybierana przez osoby nietuzinkowe, uciekające od tradycyjnych czterech ścian, zgiełku, ale też cieszy się popularnością osób chcących zaoszczędzić na czynszu nie rezygnując z atrakcyjnej lokalizacji. W Londynie, na barkach przycumowanych do brzegów kanałów mieszka ok. 10 tysięcy ludzi. Oferta kupna lub wynajmu takiego lokum jest tam tak szeroka, jak standardowych nieruchomości – znajdziemy barki o powierzchni od 30 do ponad 100 metrów kwadratowych; wyposażone luksusowo, ze wszystkimi wygodami,a także stare, zrujnowane i pozbawione prądu krypy. Również opłaty za cumowanie czy council tax (lokalny podatek od nieruchomości) różni się w zależności od lokalizacji w umiarkowanie drogich dzielnicach musimy liczyć się z wydatkiem rzędu 3 tysięcy funtów rocznie, a w najdroższych kwoty te mogą być nawet kilkukrotnie wyższe.
Mieszkania na wodzie popularne są również w Holandii. W całym kraju pływających domów jest 10 tysięcy, a w samym Amsterdamie ok. 2,5 tysiąca. Tutaj również można dostrzec zróżnicowanie w wielkości, standardzie barek, a także w kosztach cumowania w zależności od miejsca. Dla Holendrów, narodu od dawna związanego z morzem, mieszkanie na wodzie to także styl życia. Często pływają oni swoimi barkami mieszkalnymi na wakacje – potrafią w ten sposób zwiedzić spory kawałek Europy, od południowej Francji, aż po Morze Czarne – a to wszystko we własnym domu!
W Polsce jak do tej pory sensację wywołała jedyna barka mieszkalna, która została zwodowana w Warszawie w 2009 roku. Właściciele mieli niemały problem praktycznie ze wszystkimi aspektami jej użytkowania – od przewiezienia jej przez Warszawę, zarejestrowanie, potem tankowanie, aż po cumowanie w różnych miejscach warszawskiego brzegu Wisły. Niestety Polska wciąż nie okiełznała największej rzeki w kraju, a Warszawa do tej pory jest odwrócona do niej plecami. Od niedawna coś się zmienia, remontowane są bulwary nadwiślane, otwierają się kawiarnie i kluby, powstało Centrum Nauki Kopernik. To jednak wciąż za mało, aby przekonać więcej osób do koncepcji mieszkania na barce. Do tego potrzebne byłoby dokładne zmapowanie rzeki, jej uregulowanie, zbudowanie przystani i nabrzeży, doprowadzenie mediów. Raczej więc w najbliższych kilkunastu latach nie doświadczymy w stolicy widoków jak w Amsterdamie.
W Europie coraz większą popularnością cieszy się, dość kontrowersyjny w Polsce, pomysł przekształcania na mieszkania kościołów i kaplic. W Europie Zachodniej, gdzie odsetek praktykujących religijnie osób systematycznie spada mniej więcej od lat 70. ubiegłego wieku, opuszczone, nieużytkowane budowle sakralne to częsty widok. Dzięki pięknej, często zabytkowej architekturze, dużej kubaturze, charakterystycznym detalom, dającym pole do popisu projektantom, kościoły przekształcają się w domy o zachwycających, oryginalnych wnętrzach. Najciekawsze tego typu realizacje możemy znaleźć w Holandii, Anglii, Stanach Zjednoczonych.
W Polsce wykorzystanie budowli sakralnych na cele mieszkalne jeszcze się nie zdarza, ale podjęto już kilka prób ich zagospodarowania. W Toruniu, w kościele Świętej Trójcy kilka lat temu działała dyskoteka. Podobnie w Wielądzu, gdzie w głównej nawie odbywały się imprezy. Inicjatywy te przetrwały zaledwie kilka lat, po czym zaprzestały działalności. W Słupsku, w kościele norbertanek pw. św. Mikołaja nadal funkcjonuje biblioteka.
Wykorzystanie zabudowań poprzemysłowych na cele mieszkalne to pomysł nie nowy. Lofty znane są od lat 60. XX w., kiedy to narodziła się nowojorska dzielnica SoHo, a w Polsce od początku XXI w. sukcesywnie kolejne hale i fabryki adaptowane są na mieszkania. Brak wyobraźni lub trudności w aranżacji wnętrza sprawiły jednak, że wieże ciśnień, obecne w krajobrazie wielu polskich miast, wciąż czekają na drugie życie. Na sprzedaż wystawione są m.in. obiekty we Wrocławiu, Gdańsku, Wolsztynie. Realizacjami, które mogłyby służyć za wzór zagospodarowania takiego nietypowego obiektu, są np. wieża ciśnień w małym belgijskim miasteczku Steenokkerzeel lub wieża w Londynie, będąca kiedyś częścią szpitala, a którą architekci Leigh Osoborne i Graham Voce kupili i przerobili na apartament.
Obiektami, które nie wzbudzają tak skrajnych emocji i które stosunkowo łatwo zaadoptować, są stare szkoły. Najczęściej chodzi tu o małe, wiejskie placówki, które przeniosły się do nowocześniejszej siedziby lub zostały zamknięte. Zabytkowe budynki ze znacznym potencjałem aranżacyjnym wykorzystuje się zarówno w Wielkiej Brytanii, Francji, Skandynawii, jak i w Polsce. Wnętrza, przestronne, z dużymi oknami, wysokimi sufitami, można niezwykle klimatycznie urządzić – w Europie zazwyczaj na własne potrzeby, rodzimi przedsiębiorcy najczęściej lokują w byłych szkołach działalność gospodarczą – pensjonaty, restauracje, domy weselne.
Ziemia i zabytki są dobrem ograniczonym, dlaczego więc marnować je, nie wykorzystując pustostanów? W Polsce przecież, podobnie jak na całym świecie są nieruchomości, które czekają tylko na dobry pomysł. A nad tymi nie trzeba się zbytnio męczyć – wystarczy pojechać za zachodnią granicę po odrobinę inspiracji.