Blog
Miasta przeszłości czy przyszłości?
W ciągu ostatnich 150 lat miasta na całym świecie znacznie się rozrosły, obecnie mieszka w nich już połowa ludzkości, a w Europie ten odsetek sięga nawet 70%.
Będąc miejscem zamieszkania, pracy, rozrywki i odpoczynku zdecydowanej większości ludzi na świecie, miasta i ich rozwój powinny być w centrum zainteresowania władz państw, samorządów i organizacji międzynarodowych. Zwykle tak się jednak nie dzieje, a władze miast, ograniczone sztywnymi, administracyjnymi granicami swojej jurysdykcji, są zostawione same sobie i robią co mogą, by zrealizować najpilniejsze inwestycje i rozwiązać bieżące problemy. Sytuacji nie poprawia fakt, że władze samorządowe zazwyczaj pełnią swoje obowiązki 4-5 lat, jeśli nie zostaną wybrane na kolejną kadencję i siłą rzeczy horyzont ich działań nie sięga dalej niż do następnych wyborów.
A przecież miasta posiadają szereg zalet. To właśnie w miastach wytwarzana jest przeważająca część europejskiego PKB. Są one areną innowacyjności i kreatywności, postęp techniczny jest ściśle sprzężony z aglomeracjami. Zagęszczenie ludności sprzyja działaniom nakierowanym na ekologiczne rozwiązania oszczędności energii i nieodnawialnych zasobów naturalnych – niższe są koszty budowy infrastruktury wodociągowej, kanalizacyjnej, elektrycznej, a także transportu towarów, bardziej opłacalna jest komunikacja zbiorowa., miasta są też miejscem integracji społecznej, rozwoju kultury oraz edukacji.
Analizując skutki zgromadzenia dużej liczby ludności na stosunkowo małym terenie, widzimy, że istnieje też druga strona medalu. Z rozwojem miast nierozerwalnie wiążą się negatywne zjawiska takie jak degradacja środowiska naturalnego spowodowana brakiem wystarczającej ilości terenów zielonych, nadmiernego asfaltowania powierzchni, niekontrolowanego rozlewania się miast. W miastach widać najwyraźniej wzrost bezrobocia, a co za tym idzie ubożenie społeczeństwa, segregację i polaryzację społeczną (mogąca doprowadzić do powstawania gett i wzrostu przestępczości), segregację przestrzenną osób o niskich i wysokich dochodach, zamykanie się części miast dla bogatych lub biednych.
Mówi się, że miasta generują problemy, ale też znajdują dla nich rozwiązania. Wszystkie te negatywne konsekwencje koncentracji ludności w mieście można potraktować jako wyzwania dla nowej koncepcji miast przyszłości.
Głównym wyzwaniem, które stoi obecnie na drodze do realizacji nowej wizji miasta, jest kompleksowe podejście do miejskich obszarów funkcjonalnych. – Na razie obserwujemy, i nie widać, aby miało się coś w tej kwestii zmienić, brak myślenia o aglomeracji jako całości, nie tylko rozumianej jako administracyjne granice miasta, ale cały obszar, w ramach którego ludzie mieszkają, dojeżdżają do pracy, często z odległości kilkunastu lub nawet 30, 40 czy 50 kilometrów. Dzisiaj kompletnie tego brakuje. – mówi Kuba Karliński, Współzałożyciel Magmillon. – Prezydent czy burmistrz odpowiada za to, co się dzieje w mieście bądź na terenie gminy, a osoba mieszkająca dalej jest pozostawiona sama sobie. Brak komunikacji zbiorowej wymuszający korzystanie z samochodu przy braku rozbudowanej sieci drogowej stanowi poważny problem.- podsumowuje.
Sytuacja ta może wynikać z faktu, że w strukturze władz samorządowych brakuje szczebla pośredniego między prezydentem miasta a Marszałkiem Województwa. Również w Unii Europejskiej nie ma jasno przypisanych kompetencji w dziedzinie rozwoju miast, a jedynie polityki regionalnej, nie istnieje też nawet oficjalna definicja miasta.
Aby zapobiegać segregacji społecznej i przeciwdziałać wykluczeniu społecznemu, w planie rozwoju miast powinny również znaleźć się rewitalizacje zdegradowanych obszarów biedoty i zapewnienie odpowiedniej ilości i jakości przestrzeni publicznych. Na przykładzie miast Ameryki Południowej i Azji wiadomo już, że zamykanie biednych w slumsach, a bogatych za płotem ekskluzywnych osiedli nie zdaje egzaminu. Dobre praktyki w rozwiązaniu tej kwestii ma kolumbijskie Medellin, miasto w którym swoją siedzibę miał Pablo Escobar, kokainowy król. Dzięki budowie w dzielnicach biedy obiektów takich jak biblioteki, centra kultury, park nauki i techniki, szkoła, infrastruktura sportowa, a także rozwojowi transportu publicznego, miasto przeobraziło się przyjazną dla mieszkańców, bezpieczną metropolię.
Kolejną ważną kwestią, którą wymienia Kuba Karliński jest zmiana funkcji dzielnic śródmiejskich, w miejscu obszarów wielofunkcyjnych pojawiają się obszary monofunkcyjne. – Wyzwaniem jest wprowadzenie więcej niż jednej funkcji, tak aby dana dzielnica lub obszar miasta żył przez całą dobę, a nie tylko i wyłącznie w godzinach pracy lub godzinach nocnych. W Warszawie na przykład Służewiec Przemysłowy przekształcił się w ostatnich latach w Służewiec biurowy, a Wola fabryczna zamienia się w Wolę biurową. Wyzwaniem jest, aby to zbalansować, żeby miasto było nie tylko lokalizacją dla firm, ale też dla mieszkańców.
Duże obawy budzą też monofunkcyjne obszary sypialniane powstające na obrzeżach miast. Tu istotnym aspektem jest zapewnienie dostępu do edukacji, kultury, terenów rekreacyjnych oraz transportu zbiorowego np. szynowego, aby zredukować konieczność korzystania z drogiego transportu samochodowego.
Z powyższym wyzwaniem wiąże się też kolejne, mianowicie równomierne wykorzystanie funkcji w obszarach publicznych. – Handel, który kiedyś kwitł na ulicach miast, przeniósł się prawie w całości do centrów handlowych. Dawne ulice handlowe dziś świecą pustkami, poza instytucjami finansowymi niewiele więcej tam się dzieje, a życie ucieka do centrów handlowych. – mówi Kuba Karliński. Sprzyja temu niewytłumaczalne działanie na rzecz przystosowywania ulic do ruchu samochodowego, poszerzanie dróg, budowanie bezkolizyjnych skrzyżowań, przenoszenie ruchu pieszego pod ziemię lub nad ulice. Co prawda zaczyna się mówić o przywrócenia życia na ulice, ale jak na razie nie wiele się w tym kierunku robi.
Nowoczesne planowanie miast z pewnością nie jest łatwe, ale jak najbardziej możliwe, jak pokazują dobre praktyki z wielu miast europejskich. Wizja, która inspiruje te działania, to tzw. „smart city”, czyli miasto inteligentne. Jedną z z definicji „smart city” stworzył Carlo Ratti, szef SENSEable City Laboratory w Massachusetts Institute of Technology. Mówi ona, że o tym, czy miasto jest inteligentne, świadczy kombinacja czynników – twardej infrastruktury, infrastruktury teleinformatycznej, stopnia jej wykorzystania przez administrację miejską i mieszkańców, podejście do wprowadzania ekologicznych rozwiązań, a także jakość kapitału ludzkiego, wyrażająca się poziomem wykształcenia mieszkańców, obecnością klasy kreatywnej, a przede wszystkim zaangażowanie mieszkańców w życie miejskiej społeczności.
Przykłady wprowadzenia w życie elementów wizji „smart city” w europejskich miastach można mnożyć. – Sposób zorganizowania przestrzeni miejskiej w Monachium jest warty zauważenia, jest tam stara i nowa część, jest dużo zieleni, na czele z Parkiem Olimpijskim, w ciągu dnia mnóstwo ludzi tam odpoczywa, bez konieczności wyjeżdżania za miasto, jednocześnie system transportu kolejowego, podziemnego i samochodowego jest rozwiązany bardzo sprawnie. – opisuje Kuba Karliński. – Także Mediolan jest bardzo fajnie zorganizowany, z dobrym systemem komunikacji zbiorowej, jednocześnie zachowany jest duch starego, starożytnego miasta, wyposażonego w nowoczesne funkcje.
Wątpliwości budzi jednak kwestia możliwości wprowadzenia efektywnych rozwiązań środowiskowych w budynkach i ulicach powstałych w erze, kiedy nie znano elektryczności, kanalizacji czy sieci szerokopasmowego internetu. Dlatego największe nadzieje na prawdziwie nowoczesne, inteligentne miasta wiązane są z nowymi założeniami miejskimi, planowanymi i budowanymi od zera według najbardziej zaawansowanych technologii.